Dowiedziałem się ostatnio, że moja była żona w trakcie małżeństwa obracała akcjami na polskiej giełdzie. Rozwód nastąpił 12 lat temu, małżeństwo trwało 9 lat. Na moje pytanie, dlaczego się ze mną nie rozliczyła przy podziale majątku, odpowiedziała, że akcjami
Żona twierdziła zawsze, że nie miała nigdy partnera, nie wykluczam jednak masturbacji. Chciałem jeszcze zapytać o umieszczenie błony dziewiczej i o to, jakiej wielkości musi być członek
Należał on do zmiany kapłańskiej Abiasza. Jego żona Elżbieta pochodziła z rodu Aarona. 6 Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga — postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i ustaw Pana. 7 Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była bezpłodna, a oboje byli już w starszym wieku. 8 Pewnego razu Zachariasz pełnił
Nie życzyłem mojej ukochanej źle, ale czułem, że nie będzie szczęśliwa z tym facetem. Od naszego rozstania nie widziałem się z nią przez wiele lat. Spotkaliśmy się dopiero na dwudziestoleciu naszej matury. I powiem krótko – ledwie ją poznałem. Moja szczuplutka, filigranowa Ula roztyła się i zaniedbała.
Świeża żona mówi do męża: - Teraz, kiedy jesteśmy po ślubie, lepiej przestań grać w golfa. Sam zobacz, jak sprzedasz sprzęt, będziemy mogli sobie pozwolić na nowe meble do kuchni. - Gadasz jak moja była żona. - Była?! Nie mówiłeś mi, że byłeś żonaty! - Bo nie byłem.
jumlah 0 dari seratus juta sepuluh ribu satu rupiah. Hej, pewnie zwyzywacie mnie od idioty, ale nie mogę dłużej tego w sobie trzymać. Jestem od 5 lat z jedną kobietą, mamy dziecko i jesteśmy po ślubie. Wynajmujemy razem mieszkanie i ogólnie jest, a raczej było super. Od zawsze chciałem, aby moja przyszła żona była dziewicą, ale nie był to priorytet. Gdy poznałem Agnieszke to wmówiła mi, że była dziewicą, ale błonę straciła podczas ćwiczeń - ok, zdarza się. Zastanawiał mnie jej brak oporów oraz odwaga w zbliżeniach, lecz zapewniała mnie, że nauczyczyła się z filmów. Olałem temat i nie bolało, jednak po zaręczynach podczas rozmów, wyłapałem, że nie jestem pierwszym, wyłapałem to przez to, że ona nie do końca przemyślała słowa które mówiła. Okazało się, że uprawiała stosunek oralny w dwie strony przez parę lat po kilka razy w tygodnij z partnerem, z którym jej się nie kłótnia, zabolało, długo trzymało. Finalnie tradycyjnie nie drążyłem tematu - może ze strachu przed samotnością. Poźniej był ślub i córeczka. Pozornie było ok, lecz dowiedziałem się znów przez całkowity przypadek, że czasami podczas sexu ze mną wyobrażała sobie starego znajomego, i prawdopodobnie miała stosunek tradycyjny z tamtym byłym oraz możliwe, że jeden na imprezie. Jestem w rozsypce - żyję przeszłością i nie umiem sobie z tym poradzić. Nie chcę rozwalać rodziny. Dodam, że była moją pierwszą. Co robić ?
fot. Adobe Stock Gdy poznałam Jurka 15 lat temu, świat na chwilę się zatrzymał. Może to brzmi jak z taniego Harlequina, ale naprawdę tak było. Wystarczyła minuta, żebym zakochała się na zabój. Po 10 minutach, oczami wyobraźni widziałam już nas na ślubnym kobiercu. Wiedziałam że to TEN jedyny i że zrobię wszystko, żeby go zdobyć. A musicie wiedzieć, że już od dziecka byłam bardzo stanowcza i zawsze szłam po trupach do celu. Poznałam go na imprezie Miałam wtedy 18 lat i dość konkretne poglądy na życie. Po maturze studia (wybrałam farmację), po studiach ślub z ukochanym, potem dziecko. Miłość wywróciła jednak mój świat do góry nogami – Jureczek był przecież ideałem i dla niego z miejsca poszłabym na koniec świata. Mój upór podsycało to, że z początku on wcale nie był mną zainteresowany. Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych, na 18-tce kolegi. Jurek był 2 lata starszy, poważny student Politechniki. To ja wzięłam jego numer od koleżanki. I to ja pierwsza się odezwałam. Napisałam też po raz drugi. Po raz trzeci. Potem zaproponowałam spotkanie. Dopiero po kilku tygodniach moich konsekwentnych zalotów, Jurek zainteresował się mną mocniej. Zaczął pierwszy pisać, dzwonić, raz czekał na mnie pod szkołą. Byłam szczęśliwa – wiedziałam, że wszystko jest na dobrej drodze. Już wkrótce to wiedziałam – stało się, Jurek wpadł po uszy! Najczęściej spotykaliśmy się w weekendy, ale niemal cały czas byliśmy „na łączach”. Po jakichś 4 miesiącach związku, Jurek postanowił przedstawić mnie rodzicom. Zbliżałam się wtedy do matury. Przyznam, że trochę mnie stresowało to spotkanie. Jurek mało opowiadał o rodzicach, więc nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. Wnioskowałam, że nie ma z nimi najlepszych relacji. Dokładnie pamiętam, że to była niedziela… Wiem to, bo po kilku minutach teściowa zapytała, czy byłam już w kościele, czy może wolę pójść na popołudniową mszę w ich parafii. Moja rodzina nie była zbyt religijna. Owszem, miałam chrzest, komunię i bierzmowanie, a w święta chodziliśmy do kościoła, ale o niedzielnej mszy pamiętałam nieczęsto. W sumie… nigdy nie rozmawialiśmy z Jurkiem o kwestiach wiary. Ale co tam – dla niego byłam w stanie stać się nawet zagorzałą katoliczką! Chętnie poszłam z rodziną Jurka na popołudniową mszę. Jego rodzice byli bardzo mili, chociaż zauważyłam że podział ról był tam dość tradycyjny – mama i siostra Jurka skakały wokół niego i jego ojca. Zdecydowanie widać było, że to kobiety są tam odpowiedzialne za szeroko pojęte „zajmowanie się domem”. Pamiętam, że rodzice Jurka od razu mnie polubili. Gdy tylko odwiózł mnie do domu, czekałam w napięciu na jego relację. Wysyłał mi entuzjastyczne SMS-y, opisujące jak bardzo spodobałam się jego mamie i jak polubił mnie jego tata. A wkrótce potem przyszło coś, czego się w tamtym momencie zupełnie nie spodziewałam – pierścionek zaręczynowy. Nie miałam nawet matury, a ktoś już chciał, bym ślubowała miłość na zawsze – to było czyste szaleństwo, ale bardzo mi się podobało. Przyjęłam oświadczyny. Ze ślubem postanowiliśmy się nie spieszyć. Wybraliśmy symboliczną datę – to miały być dokładnie moje 20 urodziny. W międzyczasie coraz lepiej się poznawaliśmy. Wiedziałam już, że Jurek jest bardzo wierzący, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Wspólnie chodziliśmy do kościoła. Zaczynało mi jednak brakować aspektów fizycznych. Owszem, całowaliśmy się. Na początku wcale nie myślałam o pieszczotach i seksie. Ale teraz, gdy byliśmy już zaręczeni? Uważałam, że przytulasy i namiętne pocałunki to zdecydowanie za mało. Chciałam sama zainicjować seks Pamiętam, że dokładnie sobie przemyślałam, jak skuszę Jurka. Kupiłam piękną bieliznę, zadbałam o prezerwatywy, chociaż prawie spaliłam się ze wstydu w aptece. Mój narzeczony miał być zachwycony. A nie był… Pamiętam, jak zesztywniał cały, gdy zaczęłam się rozbierać. Z początku nie wzięłam tego za zły znak. Gdy zaczęłam rozpinać jego spodnie, wykrztusił cały czerwony, że mam przestać. Potem wyjaśniał mi spokojnie, że przecież nasza wiara uważa seks przedmałżeński za grzech, że musimy wytrzymać, że po ślubie wszystko będzie smakować inaczej… Jak przez mgłę pamiętam słowa: - Zachowajmy dla siebie dziewictwo. O mało nie powiedziałam wtedy, że przecież nie jestem już dziewicą, ale ugryzłam się w język w ostatniej chwili. Obawiałam się, jak Jurek może zareagować na to wyznanie. Gorąco przytaknęłam. Rozmawialiśmy kiedyś o przeszłości uczuciowej – Jurek wiedział, że nigdy wcześniej nie byłam zakochana ani nie miałam chłopaka. Uznał więc automatycznie, że nie uprawiałam też seksu… Dziewictwo straciłam jako 16-latka Nie jestem specjalnie z tego dumna. To nie była miłość, bardziej czysta ciekawość. Łukasza znałam od przedszkola, byliśmy sąsiadami. Umówiliśmy się na seks, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało w przypadku 16-latków. Po wszystkim uznałam, że seks jest przereklamowany. Nie znam w sumie opinii Łukasza, bo kontakt nam się urwał – chyba oboje wstydziliśmy się przed sobą, że pozbawiliśmy się dziewictwa w dziwny sposób. Nie, zdecydowanie nie chciałam się przyznawać Jurkowi do tego, że mam za sobą jakąkolwiek erotyczną przeszłość. Nie było się czym chwalić. Zresztą, to nie czasy, w których krew na prześcieradle była dowodem w noc poślubną. Wzięliśmy ślub, wesele było huczne Byliśmy bardzo szczęśliwi. Seks był początkowo bez fajerwerków. Ale z czasem nauczyliśmy się siebie i stał się ważną częścią naszego życia małżeńskiego. 6 lat po naszym ślubie, na świat przyszedł Kuba. Pół roku później, rodzice Jurka zginęli w wypadku. To sprawiło, że Jurek odsunął się od wiary. Nie rozumiał, jak Bóg mógł zabrać dwoje dobrych ludzi. Przestał chodzić do kościoła. Mi nie robiło to różnicy – mój mąż był dla mnie przede wszystkim dobrym człowiekiem. To pewnie zabrzmi dziwnie, ale nigdy się nie kłóciliśmy. Mimo stażu, mam poczucie, że ciągle byliśmy w sobie zakochani. Wszystko zmieniło się kilka dni temu. Odwiedziliśmy moich rodziców Co parę tygodni odwiedzaliśmy moich rodziców. Tym razem, po wspólnym obiedzie, zdecydowaliśmy że wyjdziemy we dwoje na spacer. Chcieliśmy rozprostować kości, a Kuba zawzięcie układał z dziadkiem nowe puzzle. Gdy szliśmy chodnikiem, widziałam że z przeciwka idzie chwiejnym krokiem, znajoma postać. To Łukasz, z którym w dzieciństwie się przyjaźniłam. Nie widziałam w tym spotkaniu nic niebezpiecznego. Nie widzieliśmy się wiele lat, bo on po maturze wyprowadził się na drugi koniec Polski. Widocznie przyjechał w odwiedziny do rodziców. Teraz, na nasz widok, stanął jak wryty i wybełkotał: - No no, ale spotkanie! Marlenka! Kochanie! Nic się nie zmieniasz! Może trochę wypiłem, ale widzę że jesteś coraz piękniejsza! - Poznajcie się. To Jurek, mój mąż. To Łukasz, kolega z dzieciństwa i dawny sąsiad. - No no no no, zaraz kolega. Kolega, może i kolega, ale ja dobrze pamiętam, jak się kiedyś teges, jak starzy poszli na wesele. Pierwszego razu się nie zapomina, hehehe. Nawet i faceci są sentymenetetatalni. Roześmiał się obrzydliwym, pijackim chichotem i poszedł. - Teges…? – spytał tylko krótko Jurek. – Teges…? - Dawne sprawy, Jurek, szczenięca ciekawość. Do tej pory mi wstyd. Chyba nie przypuszczałam, jak bardzo przejął się mój mąż. - I mówisz o tym tak lekko?! Spałaś kiedyś z tym… z tym… - Nie spałam! Tak, uprawialiśmy seks. To był dobry kolega, sąsiad. Byłam ciekawa, jak to jest. Potem nawet przestaliśmy rozmawiać, bo było nam obojgu wstyd. - Okłamałaś mnie. Nasz związek jest zbudowany na kłamstwie. Jak mogłaś! Akurat podjechał autobus. Jurek, niewiele myśląc, podbiegł do niego i wskoczył. Ja, płacząc, wróciłam do rodziców, naszykowałam Kubę i pojechałam do domu. Po drodze musiałam się zatrzymać na stacji benzynowej. Byłam jednak pewna, że i tak dotrę przed Jurkiem. Czekałam na niego i czekałam… …ale nie przyszedł. Wysłał mi tylko SMS-a, żebym go nie szukała. Że to koniec. Że nie może znieść, że dotykał mnie inny facet. Że nie może znieść, że go okłamywałam przez tyle lat. Od tamtej pory nie odbiera moich telefonów. Czytaj więcej historii z życia wziętych:Okłamałem żonę i wyjechałem, by mieć czas dla kochankiJako dziecko widziałem, jak mój tata zamordował mamęPowinienem podziękować żonie za zdradyZazdroszczę nawet nastoletnim matkomMam 27 lat i dobrze mi się mieszka z mamą
Józef i Miriam już są małżeństwem, ale jeszcze nie mieszkają razem. Mówi nam o tym stwierdzenie, że Miriam jest dziewicą, ale poślubioną Józefowi. To jest właśnie ten czas, w którym mężczyzna buduje dom dla swojej rodziny - opisuje Maria Miduch w książce "Mężczyźni wybrani przez Pana. Dzieje rodu św. Józefa". (…) Zacznijmy więc od początku, czyli od zwiastowania. Tak, właśnie tak! I dla Józefa jest miejsce w scenie, która na pierwszy rzut oka wydaje się związana jedynie z Miriam. Ewangelia według św. Łukasza jedynie pozornie przedstawia nam tylko Ją w tej scenie. Czytamy o „Dziewicy poślubionej mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida” (Łk 1,27). Imię męża Miriam nie zostało przemilczane, podobnie jak jego pochodzenie. Józef i Miriam byli już małżeństwem, ale jeszcze nie mieszkali razem Warto tutaj wyjaśnić sytuację Józefa i Miriam. Według prawa żydowskiego są oni małżeństwem. Związek małżeński był wtedy zawierany dwuetapowo. Pierwsze zaślubiny odbywały się w obecności rodziców i ewentualnie przedstawicieli społeczności, w której żyli młodzi. Od tego czasu para była już małżeństwem, ale nie mieszkała razem, nie współżyła. Oczekiwała na drugi etap: przeniesienie żony do domu, który miał wybudować mąż. Niektórzy porównują ten pierwszy etap do zaręczyn w naszej kulturze, ale trzeba tu podkreślić, że żydowskie postrzeganie pierwszych zaślubin było o wiele poważniejsze. By zerwać ten etap małżeństwa, trzeba było przeprowadzić dochodzenie rozwodowe i napisać list rozwodowy – zupełnie tak samo jak po drugim etapie. Według prawa młodzi byli już sobie zaślubieni, mówili o sobie: mój mąż, moja żona. I właśnie na takim etapie są Józef i Miriam. Już są małżeństwem, ale jeszcze nie mieszkają razem. Mówi nam o tym stwierdzenie, że Miriam jest dziewicą, ale poślubioną Józefowi. To jest właśnie ten czas, w którym mężczyzna buduje dom dla swojej rodziny. Takie przedsięwzięcie trwało zwykle około roku. I tu znów mamy dowód, że Józef wdowcem raczej nie jest, bo gdyby był, miałby już dom dla swojej żony i przyśpieszyłby moment zamieszkania razem. Nie byłoby czasu na kilkumiesięczną wizytę u Elżbiety. Miriam udaje się tam zapewne po konsultacji z Józefem, ale będąc ciągle na pierwszym etapie małżeństwa. Nie możemy mieć wątpliwości, kim jest Józef Tożsamość Józefa i jego stan cywilny wyrażone w lakonicznym stwierdzeniu św. Łukasza mówią nam już wiele. Ten człowiek pochodzi z rodziny z tradycjami (niekoniecznie, jak wiemy, świętymi tradycjami) i jest już dorosły, wziął odpowiedzialność za kobietę i założył rodzinę. Jak każdy Żyd, zna swoje korzenie: wie, że jest potomkiem króla Dawida, że jest z rodziny królewskiej. Cóż z tego, że ród podupadł i teraz nikt się z nim nie liczy; Józef zna proroctwa i wie, że Bóg jest wierny – co obiecał, to wypełni. Kiedy? Tego nie wiadomo, ale wiadomo, że na pewno. Z jakiego rodu jest ukochana Józefa? Tego nie wiemy. Niektórzy będą się upierać, że na pewno również z Dawida, żeby Jezus (po ludzku) pochodził właśnie z tego rodu. Ale w ten sposób ignorują oni żydowskie prawo mówiące w owym czasie, że dziecko należy do tego rodu co jego ojciec (lub ten, który uzna je za swoje dziecko). Wiemy natomiast, że Miriam miała krewną Elżbietę, żonę kapłana – a skoro poślubiła kapłana, musiała być z rodu Lewiego. Mężczyzna z takiego rodu mógł poślubić tylko kobietę pochodzącą również z rodu kapłańskiego (kobieta mogła poślubić mężczyznę z innego rodu). Czy więc Miriam jest z rodu Lewiego i poślubiła Józefa z rodu Judy, z rodziny Dawida? To bardzo prawdopodobne. Pewne jest natomiast, że tekst wprowadzający nas w scenę zwiastowania bardzo mocno akcentuje, kim jest Józef. Nie możemy mieć co do tego wątpliwości. Ona już wie, że jej mąż uzna to Dziecko za swoje W tym, co słyszy Miriam od anioła, jest miejsce dla Józefa i Ona o tym wie, nam natomiast może to umknąć. „Bóg da mu tron Jego praojca, Dawida” (Łk 1,32). Ach! Więc Bóg widzi w swoim planie konkretne miejsce dla męża Miriam! To nie jest Jej prywatna sprawa, Józef też ma do odegrania ważną rolę. Ona już wie, że jej mąż uzna to Dziecko za swoje, przyjmie Je do swojej rodziny, da Mu miejsce w swoim rodzie. Kiedy Józef będzie przeżywał rozterki, Ona już będzie wiedziała, że wszystko dobrze się skończy. Bóg nie patrzy tylko na Miriam; widzi też Józefa jako konkretną osobę i wybiera też jego. Fragment książki Marii Miduch "Mężczyźni wybrani przez Boga. Dzieje rodu św. Józefa" teolog, wykładowca zagadnień biblijnych i języka hebrajskiego w Seminarium Księży Salezjanów w Krakowie, członek Stowarzyszenia Biblistów Polskich, zaangażowana w inicjatywę TJCII Polska. Opublikowała między innymi: Biografia Syna Bożego; Kobiety, które kochał Bóg; Oddech Boga. Modlitwa ludzi Biblii
To było kluczowe pytanie: Dlaczego? Zadawałem je wielu osobom. Szukałem odpowiedzi w wielu książkach. Myślałem, rozważając różne punkty widzenia. W końcu znalazłem… Napisałem o tym później w liście do mojej siostry. Zapraszam do subskrypcji Newslettera Dlaczego postanowiłem czekać? 1. Chciałbym aby moja żona była dziewicą. Chcę również dla niej dziewiczym się zachować. Chcę by noc poślubna była prawdziwie czasem spełnienia tęsknoty, a nie choćby najurodziwszym, ale kolejnym razem. 2. Nie chcę zarazić się żadną chorobą przenoszoną drogą płciową. Opryszczka, syfilis, chlamydia, stany zapalne i rak narządów płciowych, rzeżączka, bezpłodność, AIDS i wiele innych dorodnych owoców „bezpiecznego seksu” nie są zarezerwowane jedynie dla bezdomnych, alkoholików, narkomanów, prostytutek czy niesfornych turystów w egzotycznych krajach. 3. Chciałbym mieć zaufanie do żony, że mnie nie zdradzi. Chcę również by mnie takim zaufaniem darzyła, by nie było chorej zazdrości gdy będę miał kontakt z innymi dziewczynami. Chcę aby moja teraźniejszość, stała się kiedyś przeszłością, która będzie pozytywnie świadczyła o mnie. Chcę zostawiać za sobą takie ślady, których nie będę chciał w przyszłości zacierać. Wiem, że czas czekania, to czas budowania własnej wiarygodności i zaufania, które w przyszłości wielokrotnie będzie bardzo przydatne. Nie chcę zaprzedać owoców tego czasu za cenę chwilowej przyjemności. 4. Chcę być panem swojego ciała. Chcę być panem swojego ciała bym mógł kiedyś spokojnie przytulić dorastającą córkę, teraz siostrę, czy też inną bliską mi dziewczynę. Również bym nie musiał spać w oddzielnym łóżku, gdy współżycie z żoną będzie niewskazane. Teraz, gdy ciągle czekam, jest najlepsza sposobność ku temu, by uczyć się nad sobą panować i móc robić to, co się chce, a nie to, co się zachce. Chcę uczynić ze swej seksualności dar, który ofiaruję swojej przyszłej żonie. 5. Chcę wyrobić w sobie takie nawyki i zasady, które pozwolą mi być w pełni spontanicznym, a nie będą budzić niepokoju w dziewczynach, a w szczególności w mojej dziewczynie, a kiedyś żonie. Chcę zachować poczucie wolności i swobody, będąc jednocześnie związanym z konkretną osobą. To jak teraz żyję wpływa na to kim się staję. 6. Chcę by matką moich dzieci była moja żona. Nie chcę mieć dziecka z nieswoją żoną. Nie chcę również żenić się z dziewczyną tylko dlatego, że jest ze mną w ciąży. Chcę być ojcem z wyboru, a nie z konieczności. Chcę by moja przyszła żona mogła nacieszyć się najpierw byciem tylko żoną, zanim stanie się matką, a moje dzieci pojawiły się w sytuacji stabilnej i oczekiwanej, miały ciepły, bezpieczny i co najważniejsze niepodzielony dom… 7. Chcę mieć przyjaciół wśród dziewcząt. Chcę budować w sobie szacunek dla dziewcząt i czysty podziw dla piękna ich ciała i osobowości. Chcę by relacje z dziewczętami, które teraz tworzę świadczyły pozytywnie o mnie, budując zaufanie jakim darzyć mnie będzie mogła moja przyszła żona. Wiem, że to jak bliskie relacje z dziewczętami będę mógł w przyszłości utrzymywać, jest bezpośrednio uzależnione od tego, jak mocno przestrzegam i bronię zasad czystości. Dopuszczalna przez żonę zażyłość relacji przyjacielskich, jest uwarunkowana zaufaniem, jakie mąż budował w najbardziej kuszących chwilach okresu ich narzeczeństwa. Spokojna jest dziewczyna o wierność chłopaka, który potrafi czekać. Chcę to mieć stale na uwadze. Chcę aby moja żona była moim przyjacielem. Jeśli to możliwe – najlepszym przyjacielem. Właśnie ze względu na rozwój tej przyjaźni chcę poczekać ze współżyciem seksualnym. 8. Chcę by moi koledzy i mój brat mieli pewność, że będę fair w stosunku do nich i ich dziewczyn, czy żon. Chcę móc tak samo dobrze, jak bawię się z nimi, móc bawić się z ich dziewczynami. Ich zaufanie do mnie zależy bezpośrednio od tego, jak teraz traktuję dziewczęta. Chciałbym, aby dobrze czuli się w towarzystwie moim i mojej dziewczyny. Mam zamiar powstrzymywać się od okazywania gestów, które mogłyby wprowadzać ich w zakłopotanie. Chcę tworzyć grupy przyjaciół oparte na szacunku i wzajemnym zaufaniu, bez pośredników i kontrolerów sytuacji. 9. Chcę być bohaterem dla swoich dzieci. Chcę móc szczerze i uczciwie opowiadać im o moich młodzieńczych kontaktach z dziewczynami. Chcę również by, moja żona słysząc to mogła być dumna i zadowolona ze mnie. Mam również zamiar uprzedzić ich kolegów i jako pierwszy opowiedzieć im o tym, czym jest ludzka płciowość. 10. Chcę prowadzić radosne i ciepłe, pełne troski i oddania oraz płomienne i bez niepokojów życie seksualne z własną żoną. Z nikim jak z żoną. Ze względu na radość płynącą z możliwości bycia w pełni otwartym, braku konieczności udawania i tuszowania doświadczeń z przeszłości, ze względu na przyszłą jedność bez tajemnic i białych plam przeszłości, ze względu na miłość do kobiety, którą (daj Boże) kiedyś poślubię, dziś chcę czekać i modlił się będę wieczorem, bym jutro także tego gorąco zapragnął. 11. Jeśli miałbym się nigdy nie ożenić, to chcę aby moja wstrzemięźliwość seksualna była wsparciem i umocnieniem dla moich kolegów i brata w sytuacji, gdyby znaleźli się kiedyś przez dłuższy czas gdzieś z daleka od swoich żon. Bez seksu można żyć i mieć się naprawdę wyśmienicie. Dwadzieścia parę lat praktyki dużo mnie już w tej kwestii nauczyły. Nauczyły mnie także, iż tak naprawdę to nie można żyć bez miłości. Miłości, która szczyci się z tego, że ją bez niepotrzebnego umniejszania i bagatelizowania nazywają często tak po prostu i zwyczajnie – braterską. 12. Bóg mówi, że czekać jest dobrze. Ten który mnie stworzył, wie najlepiej co prawdziwie szczęście w życiu mi przyniesie. Wierzę, że On mnie nie zawiedzie. W końcu jest Prawdą i nie robi głupich numerów. Pobież za darmo: Pierwszy rozdział mojej książki: Cierpliwości, mój mały! Seks jest zbyt fajny, by uprawiać go przed ślubem » e-booka: Ojcostwo – męskość, która zachwyca » * * * Gdybyś kiedyś poczuła, że w tej wojnie o czystość wszyscy towarzysze broni opuścili Ciebie; gdyby zdawało Ci się, że cały świat tonie w morzu rozpusty i seksualnego rozpasania; gdyby wszystkie autorytety upadły, a ideały zostały sprzedane, a Ty, mimo wszystko, choćby resztką sił, ciągle jeszcze będziesz chciała bronić swoich zasad, to pamiętaj, nie jesteś sama, ja też czekam… Módlmy się za siebie nawzajem, byśmy mogli kiedyś z dumą i satysfakcją powiedzieć, że bieg ukończyliśmy, czystości ustrzegliśmy, a teraz czas nam odbierać wieniec chwały i zwycięstwa. Twój brat, – Sylwek Zapraszam do subskrypcji Newslettera
Tak, chciałbym, aby moja żona była dziewicą. I z tego, co mi wiadomo, nie jestem w swym pragnieniu specjalnie osamotniony. Wręcz przeciwnie. Nie znam ani jednego rozsądnie myślącego chłopaka, który by nie chciał mieć żony dziewicy! Mogą mieć inne charaktery czy temperamenty, inne pasje i zainteresowania, słuchać innej muzyki, być zwolennikami różnych partii politycznych, lub wcale polityką się nie interesować. Wierzący czy niewierzący, czarni lub biali, grubi, chudzi, duzi czy mali, co do jednego przeważnie są zgodni – chcą mieć żonę dziewicę. Nawet ci, żyjący najbardziej rozpustnie – jeśli tylko poważnie myślą o małżeństwie – chcą mieć żonę dziewicę. Nie ma co! Czystość dziewczęca zawsze była, jest i – jak sądzę – zawsze będzie wysoko ceniona przez mężczyzn całego świata. Jest w nas bowiem jakieś głębokie wewnętrzne pragnienie bycia zdobywcą i odkrywcą zarazem; pragnienie bycia pierwszym, bycia tam, gdzie jeszcze nikt nie był, odkrycia tego, co jeszcze jest niepoznane, tajemnicze, dziewicze. Pragnienie odnalezienia pierwotnego naturalnego piękna, którego nikt jeszcze na swój sposób nie kształtował, nie używał, którego nikt lekkomyślnie czy z chęci odniesienia wyłącznie własnych korzyści nie zbezcześcił. Pobież za darmo: Pierwszy rozdział mojej książki: Cierpliwości, mój mały! Seks jest zbyt fajny, by uprawiać go przed ślubem » e-booka: Ojcostwo – męskość, która zachwyca » * * * Pragnienia te choć mogą, to nie muszą stanowić jedynie wyrazu egocentrycznej ambicji męskiej. O takową posądzić by można notorycznych poszukiwaczy i zdobywców dziewic. Pragnienie dziewictwa może być oparte na znacznie szlachetniejszych przesłankach. Może wynikać z chęci współuczestniczenia w ważnych momentach życia ukochanej osoby, chęci pomagania w tych chwilach, chęci współtworzenia, wzajemnego odkrywania czegoś nowego i niepoznanego dla obojga. Tak jak kochająca matka chce być przy swoim dziecku w chwili, gdy ono powie pierwsze słowo, zrobi pierwszy krok, czy po raz pierwszy przekraczać będzie progi nowej szkoły, tak mężczyzna chce być przy swojej ukochanej w chwili, gdy będzie ona odkrywać nieznany dla niej dotąd świat miłości erotycznej. Co więcej, bardzo by chciał, aby to wejście w niepoznane odbywało się za jego sprawą. * * * Ciało kobiety, jej osobowość, bogactwo reakcji, odczuć i najskrytszych pragnień stanowią dla mężczyzny świat pełen tajemnicy nieodkrytej. Mówi się nawet o tak zwanej mapie ciała, która zawiera miejsca szczególnej wrażliwości na dotyk, na jego formę, jak również intensywność. Istnieje również specyficzny i niepowtarzalny dla każdej kobiety sposób reakcji i wyrażania siebie. Obfitość pragnień i upodobań stanowić mogą niemałe wyzwanie dla cierpliwych poszukiwaczy skarbów. Jest to wszystko niczym las, ogromna puszcza, w której brak jeszcze utartych szlaków, wcześniej postawionych drogowskazów, w której nie wiadomo, co za kolejnym drzewem czekać może. Ostrożnie i z szacunkiem dla cudowności Bożego dzieła wejść w to wszystko, móc swobodnie błądzić, wracać i raz jeszcze z miłością zaczynać, krok po kroku zdobywać kolejne obszary, a przy końcu życia stwierdzić, że w tym pięknie, które powstało, miało się czynny i wyłączny udział… To jest to! O tym marzy każdy szlachetny potomek Adama. Czyżby nie wszystkim zależało? Zdaje się, jakoby niektórym panom na dziewiczości przyszłej żony zbytnio nie zależało. Sami nawet mówią, że dla nich nie ma to specjalnego znaczenia, że zaakceptowaliby swoją dziewczynę taką, jaka jest, bez względu na jej doświadczenia z przeszłości. Jest to godne uznania i życzyć by sobie można, aby postawa takiej akceptacji była jak najbardziej powszechna. Wydaje mi się jednak, że to pozornie obojętne na dziewiczość nastawienie nie wynika z faktu niedostrzegania uroku dziewczęcej niewinności czy lekceważenia możliwości otrzymania tego daru, jakim stać się ona może dla mężczyzny. Sądzę, że słowa typu „dla mnie nie ma to znaczenia” są tylko owocem ściągniętego do realiów życia (w którym dużo dziewczyn z różnych przyczyn przedwcześnie rezygnuje z dziewictwa) czystego młodzieńczego pragnienia, by niczym królewicz wybrankę serca swego „pocałunkiem ze snu wyprowadzić”. Trudno bowiem w niektórych środowiskach spotkać dziewicę. I to tym trudniej, im średnia wieku dziewczyn jest wyższa. Chcąc nie chcąc, chłopaki tracą nadzieję, że szczęście to ich spotka. Inna to rzecz, że owa sytuacja niejednokrotnie ich własną, niezwykle czynną działalnością jest spowodowana… Zapraszam do subskrypcji Newslettera Czyżby nie wszyscy chcieli? Są też tacy, którzy mówią wprost, że dziewicy za żonę nie chcą. Spotkałem kiedyś jednego takiego. Uszom własnym wiary dać nie mogłem, że na świecie tacy żyją, gdy mi swoje argumenty przeciw dziewictwu przedstawiał. Nasz bohater miał za sobą już pewne doświadczenie, jak z rozmowy wynikało – niepozytywne. W roli głównej obok niego wystąpiła właśnie dziewica. A jako że nie poszło zbyt dobrze i nie było łatwo, to nie bardzo mu się uśmiechało raz jeszcze przez to wszystko przechodzić. W ten sposób naturalne pragnienie bycia pierwszym dla swojej przyszłej żony zostało jakby zagłuszone przez lęk przed ewentualnymi problemami i trudnościami. Tu zrodził mi się prosty wniosek. „Powszechnie znane skutki uboczne jedzenia niedojrzałych jabłek stają się często główną przyczyną braku późniejszego apetytu nawet na najbardziej soczyste owoce jabłoni”. A szkoda… Dziewczyny chcą być pierwsze dla swoich przyszłych mężów! Można by się zapytać, a jak to jest z dziewczynami? Czy one chcą, aby ich przyszły mąż był dziewiczy? Czy chcą, aby był „prawiczkiem” (och, jak ja lubię to określenie…). Twierdzę, że tak. Dziewczyny chcą być „pierwsze” dla swoich przyszłych mężów. Spotkać można jednak niekiedy takie panie, które mówią, że one to wolałyby swój „pierwszy raz” przeżyć z mężczyzną doświadczonym, takim, który zna się na rzeczy, a nie z takim, który jest „zielony w tych sprawach”. No to tak sobie myślę, że owa preferowana „znajomość rzeczy” to dobry sygnał dla nas, panowie, byśmy zgłębiali świat kobiecy z zaangażowaniem nie mniejszym, niż to czynimy w przypadku ligi NBA, najnowszych gier komputerowych czy też gitarowych riffów. Lecz pewność mam co do tego, że owo „wybicie się ponad zieloność” wynikać raczej powinno z rozważań teoretycznych i ogólnej dojrzałości aniżeli z faktycznych doświadczeń chłopaka. Kobiety, które życzą sobie panów doświadczonych, chyba nie wiedzą, o co tak naprawdę proszą! Nie wierzę, że jakakolwiek rozsądna kobieta chciałaby, aby podczas swego pierwszego w życiu stosunku seksualnego jej partner porównywał ją z jej poprzedniczkami, na których swe doświadczenie zdobywał! Porównywał jej piersi, jej biodra, jej reakcje, zachowanie, jej zapach, intensywność oddechu… Nie wierzę! Po prostu nie wierzę. Poza tym warto prześledzić drogę dochodzenia do owego doświadczenia. Zważywszy na oryginalność i nietypowość „pierwszego razu”, który powszechnie wiąże się z przerwaniem błony dziewiczej, nasz kandydat na fachowca swe doświadczenie zdobywać by musiał wyłącznie na dziewicach, tak by mógł stać się w pełni wykwalifikowanym „ekspertem od pierwszego razu”. Załóżmy, że sto dziewcząt by wystarczyło, aby otrzymać magistra i otworzyć prywatne biuro usługowe . Nie można nie zadać pytania, z kim owa treningowa setka miałaby do czynienia? Przecież to nie byłby jeszcze fachowiec! Jeśli prawdą by było, że dziewczyny chcą mieć doświadczonych mężczyzn, to dlaczego nie posyłają ich regularnie na dodatkowe „szkolenia”? Koleżanki mogłyby ich naprawdę wiele nauczyć! Dlaczego jednak żadna rozsądna kobieta tego nie robi? Odpowiedź jest prosta: bo istnieje taki rodzaj doświadczenia, które nie jest żadnym bogactwem, ale poważnym, bardzo poważnym balastem. Bo doświadczeniem kontaktów seksualnych z innymi kobietami nie można się od tak po prostu (i bez bólu dla niej) dzielić ze swoją dziewczyną czy żoną. Powtórzę to raz jeszcze: „Doświadczenia seksualne zdobyte poza małżeństwem nie są żadnym skarbem! Są balastem – nigdy nie będziesz mógł się nimi podzielić z najbliższą sobie osobą…”. Jeśli więc w związku z „pierwszym razem” miałaby tu być mowa o jakichkolwiek umiejętnościach, to chyba tylko o umiejętności czułego wzięcia w ramiona i poprowadzenia w świat dla obojga nieznany. Zapraszam do subskrypcji Newslettera Wołanie w błędnym kierunku Czasem osoby, które utraciły już swoje dziewictwo, mówią, że nie chcą, aby ich przyszły małżonek był dziewiczy. To trudna sytuacja i motywów może być wiele. Niektórzy po prostu czuliby się gorsi, nie mogąc w zamian za otrzymany dar dziewictwa tego samego ofiarować. „Lepiej niech już nikt nie daje, skoro ja dać nie mogę”. Do najniższego równaj! Może to być dla ciebie wygodna postawa – nikt nie czuje się mały, gdy nie ma wielkich wokół niego. Nie jest ona jednak mądra. Nie zmyjesz konsekwencji własnego błędu, zachęcając innych, by taki sam popełnili. Ponadto, jeśli się uważnie wsłuchać w treści, jakie ukrywają się pod słowami „nie chcę”, to nietrudno dostrzec, że tak naprawdę to owa niechęć nie jest skierowana wprost w stronę potencjalnego dziewictwa drugiej osoby. Dziewictwo nie jest tu problemem, lecz raczej światłem, które rzeczywisty problem pokazuje. Tak to już czasem bywa, że nie chcąc uporać się z problemem, próbuje się czasem „uporać” z tym, co o jego istnieniu przypomina. A głos sumienia szybko się męczy. Lecz dziewictwo głos ten na nowo ożywia, rozgrzewa i każe krzyczeć pełną piersią, że boisz się odrzucenia, braku przebaczenia, że boisz się, że nikt Cię prawdziwie nie pokocha, nie zaakceptuje, że będzie Ci robił wyrzuty! A może to po prostu wyraz pychy i zadufania w sobie, że nie dopuszczasz możliwości przyznania się do własnego błędu? Ale to jedyny sposób na to, by doświadczyć czyjegoś przebaczenia… Musisz uznać swoją winę. Naprawdę nie znam ani jednego rozsądnie myślącego człowieka, który by nie chciał być pierwszym dla ukochanej osoby. Rada dla tych, którzy nie chcą Będę boleśnie konsekwentny. Gdyby mimo wszystko ktoś upierał się, że nie chce mieć żony dziewicy, to mam dla niego bardzo prosty test i radę. Wyobraź sobie. Spotykasz wspaniałą kobietę. Jest piękna! Zakochałeś się w niej. I chcesz się z nią ożenić. Ale jest jeden problem… Ona jest dziewicą. A ty mówisz, że nie chcesz mieć żony dziewicy… Spokojnie! Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. I dobre rozwiązanie. Podeślij ją do kolegów… Pomogą Ci. I nie będą zmartwieni… – Sylwester Laskowski Pobież za darmo: Pierwszy rozdział mojej książki: Cierpliwości, mój mały! Seks jest zbyt fajny, by uprawiać go przed ślubem » e-booka: Ojcostwo – męskość, która zachwyca »
moja żona nie była dziewicą