Ale tym razem nie minęłyśmy się na schodach. Akurat, kiedy przechodziłam obok mieszkania byłego chłopaka Wioli, otworzyły się drzwi i wyszła z nich właśnie ona. Była na tyle rozbawiona, że nawet mnie nie zauważyła. A ja stałam pół piętra wyżej i patrzyłam, jak moja córka przytula się do tego wałkonia Jacka. Rozmowa z nim odbyła się w pokoju lekarskim, nie chcieliśmy, żeby byli przy tym jego asystenci. To było moje pierwsze spotkanie z prof. Grodzkim. Wyciągnąłem 1500 złotych, bez koperty. Kampania wyborcza już się skończyła, ale Janusz Korwin-Mikke nie zwalnia tempa. Tym razem lider Nowej Prawicy spotkał się z młodymi dziennikarkami, by porozmawiać z nimi m.in. o lekcjach O żonie Ryszarda Czarneckiego zrobiło się głośno podczas afery z PZU, nazywanej przez niektóre media kwestią nepotyzmu. Żona Ryszarda Czarneckiego to córka pierwszego Polaka w kosmosie. Fot. Niby cichutka, z nosem w książkach, taka myszka, co to zamiast chichrać się z koleżankami zbiera kwiatki i suszy je między kartkami książek albo skrobie wierszyki w kajecie… Ale nagle coś dziewczynie strzela do głowy i tadam! – musi na koncert do Krakowa albo zobaczyć wystawę w Gdańsku. jumlah 0 dari seratus juta sepuluh ribu satu rupiah. Tragiczne losy Miss Polski. Agnieszka Kotlarska zginęła z rąk prześladowcy na oczach córki 17 lip, 19:10 Ten tekst przeczytasz w 8 minut Agnieszka Kotlarska zdobyła koronę Miss Polski, później wywalczyła także tytuł Miss International. Swoją urodą zachwyciła Ralpha Laurena i Calvina Kleina. Miała męża, który ją uwielbiał, i... wielbiciela, którą ją zabił. Zginęła w sierpniu 1996 r., miała 24 lata. Foto: Witold Jabłonowski / PAP Agnieszka Kotlarska, Miss Polski 1991 Agnieszka Kotlarska kolekcjonowała tytuły najpiękniejszej: najpierw była Miss Wrocławia, później Miss Dolnego Śląska, Miss Polski i Miss International Po udziale w wyborach miss odnosiła sukcesy jako modelka. Pracowała dla największych projektantów, Ralpha Laurena i Calvina Kleina 27 sierpnia 1996 r. została zabita przez Jerzego Lisiewskiego, który miał na jej punkcie obsesję. Zginęła na oczach męża i 2,5-letniej córki. Zabójca Miss Polski został skazany na 15 lat pozbawienia wolności, w 2012 r. wyszedł na wolność Przypominamy tekst, który premierowo pokazaliśmy w lutym 2021 r. Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Bądź na bieżąco! Obserwuj Plejadę w Wiadomościach Google 17 lipca 2022 r. wyłoniona zostanie 33. w historii Miss Polski. Drugi konkurs w 1991 r. wygrała 17-letnia Agnieszka Kotlarska, która miała przed sobą wielką karierę. Urodziła się we Wrocławiu w 1972 r. Nieprzeciętna uroda otworzyła jej drzwi agencji modelek. Wysoka, zgrabna, zielonooka szatynka zwracała uwagę otoczenia. Kilka lat wcześniej do tego samego liceum uczęszczał Jurek Lisiewski, inteligentny i wysportowany syn nauczycielki, który jednak nie miał wielu przyjaciół. Młodszy brat tak o nim mówił: Zobacz też: Tak Kasia Cichopek dba o swoje włosy. Oto jej patent Królewna odrzuciła krasnoludka Jurek Lisiewski po raz pierwszy zobaczył Agnieszkę Kotlarską na pokazie sukien ślubnych w salonie przy ulicy Oławskiej we Wrocławiu. W dokumencie "Będę Cię kochał aż do śmierci" mówił: "Przyjechaliśmy autobusem, odprowadziłem ją do domu. Rozmawialiśmy o zwykłych rzeczach, kogo znamy, chodziliśmy w końcu do jednej szkoły. Weszła wtedy do swojej klatki i tyle" — dodał. Zauroczenie przerodziło się w obsesję, o której nikt z rodziny i znajomych mężczyzny nie wiedział. Jerzy był informatykiem w jednym z wrocławskich banków, miał opinię spokojnego i poważnego. Od tamtego pamiętnego pokazu zaczął śledzić piękną wrocławiankę. Wysłał też dwa listy. W pierwszym nazwał ją "królewną", a siebie — "krasnoludkiem", bo chodził w czerwonej kurtce i czapce. Jak wyjaśniał we wspomnianym już dokumencie: W drugim liście oświadczył się. Na żaden nie otrzymał odpowiedzi. Gdy Agnieszka Kotlarska zdobyła koronę Miss Dolnego Śląska, podszedł do niej na ulicy z pytaniem: "Czy krasnoludek może odprowadzić księżniczkę?". Spojrzała na niego i krótko stwierdziła: "Nie". Dalszą część artykułu przeczytasz pod materiałem wideo: Agnieszka Kotlarska: kolekcjonerka tytułów Miss Piękna zielonooka szatynka najpierw stanęła do walki o tytuł Miss Wrocławia i zdobyła go. Niewiele brakowało, żeby na tym konkursie skończyła się jej przygoda z wyborami najpiękniejszej. Gdy nie pojawiła się na sesji kandydatek do tytułu Miss Dolnego Śląska (była wtedy na pogrzebie krewnej, o czym nie poinformowała organizatorów), została zdyskwalifikowana. Wtedy interweniowała jej matka oraz redakcja “Słowa Polskiego”. Dyskwalifikację cofnięto, Agnieszka Kotlarska została Miss Dolnego Śląska, a ten tytuł był przepustką do konkursu Miss Polski 1991 r. Te wybory także wygrała, dzięki czemu reprezentowała nasz kraj na konkursie Miss International w Tokio. Wzięła ze sobą czarny kostium kąpielowy, bladoróżową suknię wieczorową i strój polskiej szlachcianki. 13 października 1991 r. zdobyła tytuł Miss International i otrzymała 15 tys. dol. Wcześniej żadna dziewczyna z Polski nie wygrała tego konkursu. W 1990 r. podczas eliminacji do wyborów Miss Wrocławia poznała Jarosława Świątka, starszego o 13 lat prawnika i organizatora tego konkursu. Co ciekawe, nie spodobała mu się. Jak wspominał: Zaiskrzyło między nimi w sylwestra, niedługo później zostali parą. Agnieszka Kotlarska w wyborach Miss Polski 1991 r. wzięła udział już jako dziewczyna jednego z organizatorów. Po latach Jarosław Świątek zdradził: Potem czuwał nad karierą ukochanej. Agnieszka Kotlarska otrzymywała propozycje od najlepszych zagranicznych projektantów mody z Mediolanu, Paryża czy Nowego Jorku. Współpracowała z Ralphem Laurenem i Calvinem Kleinem. W 1994 r. zaszła w ciążę. Szefowie agencji modelek próbowali namówić ją do aborcji i sugerowali, że dziecko zniszczy jej karierę. Odmówiła. Pracowała do piątego miesiąca ciąży. Nie chciała rodzić w USA. Przed powrotem do Polski wzięła z ukochanym ślub w ratuszu na Manhattanie. W grudniu zamieszkali na wrocławskich Maślicach. Przed Bożym Narodzeniem przyszła na świat ich córka Patrycja, a już wiosną Agnieszka Kotlarska wyjechała do USA do pracy. Zaczęła uczyć się aktorstwa, bo wiedziała, że kariera modelki nie trwa wiecznie. Miała także podpisać kontrakt wart 1,5 mln dol. Nie zdążyła... Dalszą część artykułu przeczytasz pod materiałem wideo: Agnieszka Kotlarska oszukała przeznaczenie. Na krótko W lipcu 1996 r. miała lecieć do Paryża na sesję zdjęciową. Była wtedy w Polsce i planowała, że poleci do Nowego Jorku, by spotkać się z ekipą i razem wyruszą do Paryża. Mąż namówił ją, żeby do Francji poleciała z Warszawy. 17 lipca usłyszała w radiu, że samolot relacji Nowy Jork — Paryż eksplodował 10 minut po starcie. Zginęli wszyscy, którzy byli na pokładzie, w tym ekipa, z którą Agnieszka Kotlarska miała zrobić sesję. O modelce, która "oszukała przeznaczenie" i wygrała drugie życie, rozpisywały się lokalne media na Dolnym Śląsku. Informację o samolocie, którym miała lecieć Miss Polski, przeczytał także Jerzy Lisiewski. Po latach opowiadał: Zaczął do niej dzwonić, nalegał na spotkanie. Ona odmawiała, o natrętnym wielbicielu nie poinformowała męża. We wtorek, 27 sierpnia 1996 r. ok. godz. 14:30 Jerzy Lisiewski zjawił się na Maślicach. Jak potem wspominał: Agnieszka Kotlarska siedziała, zamknięta w samochodzie pod domem, czekała na męża. Jarosław Świątek pojawił się na podjeździe, zobaczył intruza, wyciągnął telefon i wzywał policję. To zdenerwowało Jerzego Lisiewskiego, który mówił w filmie dokumentalnym “Będę Cię kochał aż do śmierci”: Gdy emocje opadły, Jerzy Lisiewski postanowił oddać się w ręce policji. Został zatrzymany kilkanaście minut po ataku. Agnieszka Kotlarska wykrwawiała się na chodniku przed domem. Lekarz mieszkający na Maślicach opowiadał: "Byłem bardzo zaskoczony dużym skupieniem ran, które były precyzyjnie zadane w okolicach sercach, można było sądzić, że zadała je osoba wyszkolona w kierunku walk obronnych" — wspominał. Agnieszka Kotlarska otrzymała trzy ciosy nożem: w serce, płuca i aortę, kiedy broniła zranionego męża, któremu Jerzy Lisiewski zadał cios w udo. Zmarła w drodze do szpitala. Jej pogrzeb odbył się 30 sierpnia na cmentarzu przy ul. Grabiszyńskiej. Miss Polski żegnały ją tłumy. Jarosław Świątek z 2,5-letnią Patrycją, która widziała śmierć matki, wyjechali z Polski. Zabójca z ograniczoną poczytalnością Podczas procesu tylko raz na twarzy Jerzego Lisiewskiego pojawiło się uczucie. Mówił: Biegli psychiatrzy uznali, że gdy ugodził śmiertelnie nożem Agnieszkę Kotlarską na oczach jej dziecka i męża, był w stanie "ograniczonej poczytalności". Został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Kiedy sąd ogłosił wyrok, Jerzy Lisiewski zaczął krzyczeć, że "ma w d***e taką sprawiedliwość". Z więzienia wyszedł w listopadzie 2012 r. Na początku sierpnia 2014 r. w jednym z pokojów rodzinnego domu na Karłowicach zaskoczył włamywacza. Rzucił się na niego z nożem o ostrzu długości 28 cm, zadał cios w klatkę piersiową. Zaatakowany mężczyzna miał odmę płucną, zapadnięcie płuca i wylew krwi do płuc; wymagał natychmiastowej pomocy medycznej. Jerzy Lisiewski usłyszał zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała i zagrożenia życia i zdrowia. Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, wyjaśniła: Biegli psychiatrzy, którzy badali Jerzego Lisiewskiego, tym razem uznali, że miał pełną świadomość tego, co robi. Dalszą część artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: "On mi zabrał cały świat" Jarosław Świątek poświęcił się wychowaniu córki. Jak wyznał w wywiadzie: O psychofanie żony dowiedział się dopiero po jej śmierci: Jerzy Lisiewski podobno mówił współwięźniom, że chce zabić męża i córkę swojej ofiary. Dlatego najważniejsze dla Jarosława Świątka było zapewnienie bezpieczeństwa Patrycji: Źródła: Będę Cię kochał aż do śmierci On mi zabrał cały świat. Zabrał mi miłość życia Lucyna Jadowska: Tragiczna historia najpiękniejszej z Polek ( Miała smukłe palce... Tragiczna historia Agnieszki Kotlarskiej (Polska The Times) Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: plejada@ Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie! Data utworzenia: 17 lipca 2022 19:10 To również Cię zainteresuje Wychodząc za mąż za Adama, miałam już córkę z wcześniejszego związku. Moja czteroletnia Amelka bardzo pragnęła mieć tatusia. – Wszystkie dzieci w przedszkolu mają tatę – powtarzała mi w kółko – tylko ja nie mam. Mamo, gdzie jest mój tata? Dlaczego nie ma go z nami? Niestety, mój były partner zniknął, kiedy tylko dowiedział się, że zostanie ojcem. Może źle zrobiłam wtedy, że go nie szukałam, ale uniosłam się honorem, powiedziałam sobie, że sama wychowam córkę, że wcale nie potrzebuję od niego łaski. Adam był właściwie pierwszym mężczyzną, z którym się potem związałam. Zakochaliśmy się w sobie. Przyszła teściowa patrzyła na mnie trochę krzywo, pewnie nie bardzo jej odpowiadała synowa po przejściach, na szczęście Adasiowi nie przeszkadzało, że mam dziecko. – To nawet fajnie zaczynać z kawałkiem gotowej rodziny – śmiał się. Amelia również bardzo do niego przylgnęła, pokochała go całym swoim małym serduszkiem. Wyglądało na to, że Adam również pokochał moją córeczkę. Dbał o nią, jakby była jego dzieckiem, opiekował się, kupował jej prezenty, zabierał na lody i do kina. Naprawdę był dla niej wspaniałym tatą. Kiedy jednak Amelka zapytała, czy może mówić do niego tato, zawahał się. Był to tylko moment, chwilka, mała nawet tego nie zauważyła, zaraz oczywiście się zgodził. Potem powtarzałam sobie, że mi się wydawało, że sobie to wymyśliłam. Jednak niedługo po tamtej rozmowie Adam zapytał niespodziewanie: – Co byś powiedziała, gdybyśmy mieli wspólne dziecko? Dotychczas nie rozmawialiśmy na ten temat, zaskoczył mnie tym pytaniem. – Przecież mamy – mruknęłam zajęta zmywaniem naczyń. – To ty masz. Ja mówię o naszym dziecku, wspólnym, twoim i moim. Wytarłam ręce w ścierkę i odwróciłam się do niego. Tak, chcę mieć z tobą dziecko, tylko jest jedno ale – Nie wiem – odpowiedziałam – nie myślałam o tym, nigdy nie mówiłeś, że chciałbyś mieć dziecko. – To może pomyśl – przyciągnął mnie do siebie i posadził na swoich kolanach. – Chciałbym zostać tatą… – Przecież jesteś – przekomarzałam się z nim z uśmiechem. – Wiem, ale chciałbym mieć swoje dziecko. Nasze – poprawił się natychmiast – twoje i moje. – A Amelka nie jest twoja? – Oj, Zośka! – zdenerwował się – dobrze wiesz, o co mi chodzi. Nie mam pojęcia, dlaczego udajesz, że nie rozumiesz. Poważnie mówię. To nie było tak, że ja nie chciałam mieć z Adamem dziecka. Chciałam, nawet bardzo, ale raptem przestraszyłam się, że moja mała córeczka może zostać odsunięta na bok, że kiedy Adam będzie miał swoje rodzone maleństwo, przestanie kochać Amelię. A ona będzie cierpiała, jest taka wrażliwa. – Nie chcesz, żebyśmy mieli wspólne dziecko? – zapytał tymczasem bardzo poważnie mój mąż. – Chcę – odpowiedziałam równie poważnie – ale obiecaj, że nie przestaniesz kochać Amelki – dodałam. Adam roześmiał się głośno i pogłaskał mnie po policzku. – Głuptasie mój kochany – szepnął – pewnie, że nie przestanę, ona też jest moja, jest przecież częścią ciebie. Po prostu będziemy mieć dwoje dzieci. Halo, a ja nie mam w tej sprawie nic do gadania? Kiedy okazało się, że jestem w ciąży, mój mąż cieszył się jak wariat. Ale miałam wrażenie, że najbardziej cieszyła się właśnie Amelka. Nie chciałam jej mówić od razu, ale Adam oczywiście chwalił się wszystkim naokoło i Amelii też zaraz powiedział. – Mamo, mamo! – przybiegła do mnie kiedyś z uśmiechem na buzi. – Tatuś powiedział, że będę miała braciszka. Będę miała, prawda? Spojrzałam z wyrzutem na stojącego w drzwiach Adama. Uśmiechnął się niepewnie. – To jeszcze nie do końca wiadomo, córeczko – zaczęłam. – Ale przecież tatuś powiedział… – skrzywiła się mała. – Równie dobrze możesz mieć siostrzyczkę – zastrzegłam. – Ale tatuś powiedział, że braciszka – upierała się; wiadomo od pewnego czasu tatuś był wyrocznią, to, co powiedział, było święte. – Tym razem tatuś może się mylić – stwierdziłam zdecydowanie. Amelia zastanawiała się przez chwilę, potem zwróciła się Adama. – Możesz się mylić, tato? – zapytała. Adam pokiwał głową. – No, mogę – przyznał się niechętnie. Chyba, a nawet na pewno, nie chciałby się mylić w tym wypadku. – No to dobrze – zgodziła się Amelka – może być i siostrzyczka. Ale na pewno będę miała rodzeństwo? – Będziesz miała – przytaknęłam. Byłam niezadowolona, że Adam już jej powiedział. Wolałabym jeszcze trochę z tym poczekać. – Bo wiesz, mamo – ciągnęła Amelka – Jola ma dwóch braci, jednego starszego , a drugiego malutkiego. To ja też bym chciała malutkiego. No bo starszego to już nie będę miała, prawda? – No, nie będziesz – przytaknęłam – musi ci wystarczyć malutki. Albo siostrzyczka – dodałam natychmiast. Następnego dnia całe przedszkole wiedziało już, że Amelia będzie miała rodzeństwo. Zdawałam sobie sprawę z tego, że tak będzie, i właśnie dlatego chciałam jeszcze przez jakiś czas zachować tajemnicę. Niestety, było już za późno. Nawet wychowawczynie gratulowały mi przyszłego potomka. Może niepotrzebnie się martwiłam, niepotrzebnie wymyślałam „czarne scenariusze”, jak twierdziła moja przyjaciółka. Wszyscy wokół się cieszyli z mojej ciąży, a ja bałam się, że Adam odrzuci Amelkę, kiedy będzie miał wymarzonego syna. Już chyba wolałabym urodzić córkę… Okazało się jednak, że marzenie męża i Amelki ma się spełnić. Oboje zaczęli wybierać imię dla chłopca. Każde miało inny pomysł, każde chciało przeforsować swój, a mojego zdania w ogóle nie brali pod uwagę. Dopiero kiedy zaczęli się kłócić, nie wytrzymałam. – Zachowujesz się jak dziecko! – krzyknęłam na Adama, a on spojrzał na mnie zdziwiony. – Nie mogę pozwolić, żeby Amelka wybrała mojemu synowi takie imię, jakie mnie się nie podoba – wyjaśnił. – Ale to przecież będzie mój braciszek! – wtrąciła się natychmiast moja córka. – To mogę też wybierać. Prawda, mamusiu, że mogę? – Możesz – przytaknęłam. – Ale może zapytalibyście łaskawie, co mnie się podoba? – zapytałam. – Czy moje zdanie zupełnie się nie liczy? Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni. – To ojciec wybiera imię synowi – usłyszałam poważny głos Adama. – Albo siostra – dodała Amelia. – Chyba tym razem odstąpimy od zasady – rzuciłam. – To znaczy, co zrobimy? – córka patrzyła, nic nie rozumiejąc. – To znaczy, że mama mu wybierze imię – stwierdziłam. – Ale… – Ale… – Nie ma ale – ucięłam. – Mam dosyć waszych kłótni, ja zdecyduję i koniec. W końcu i tak wybraliśmy imię wspólnie z Adamem – Kacper. Amelka była trochę rozżalona, ona uparcie chciała Piotrusia. – Może nazwijcie go Kacper Piotr – podpowiedziała moja mama. I tak już zostało. Szybko okazało się, że moje obawy nie były tak zupełnie bezpodstawne, oderwane od rzeczywistości. Adam niemal nie odchodził od małego Kacperka. W sumie powinnam się cieszyć. Jednak widziałam takie, coraz smutniejsze oczka Amelki, dla której Adam nagle przestał mieć czas. Zabiegała o jego względy, jak mogła, ale ciągle słyszała „zaraz”, „za chwilę”, „ bo Kacperek to”, „bo Kacperek tamto”. – Tatusiu, poczytasz mi bajkę? – prosiła wieczorem mała. – Za chwilę, usypiam Kacperka – odpowiadał Adam. – Ale przecież on już śpi – denerwowała się Amelka. – Cicho bądź, bo go obudzisz – słyszała w odpowiedzi. – Idź lepiej do swojego pokoju. – Tatusiu, proszę, chodźmy na spacer… – prosiła Amelia ojca w niedzielne popołudnie. – Za godzinę – odpowiadał Adam. – Kacper wstanie, weźmiemy i jego. – Ale ja chcę sama z tobą – upierała się córeczka. – Z wózkiem nie pójdziemy do lodziarni. – Innym razem. Po wyprawie do kina mała wróciła cała w skowronkach Próbowałam delikatnie zwracać Adamowi uwagę, że za bardzo odsuwa małą, ale w ogóle mnie nie słuchał. – Przesadzasz – mruczał pod nosem – przecież kocham ją nadal tak samo, tak jakby była moja. Jednak ona jest już duża, a Kacper jest malutki. – Właśnie – przytakiwałam. – Jest taki malutki, że jeszcze nic nie rozumie, a Amelia owszem. Nie pamiętam już, o co Amelia prosiła ojca tamtego dnia, i na co znowu usłyszała standardową ostatnio odpowiedź „innym razem, kochanie”, ale w końcu wybuchła. – Ty już mnie chyba w ogóle nie kochasz! – krzyczała. – Ciągle tylko Kacper, Kacperek, a ja? Nie cierpię go! Przez niego już mnie nie chcesz! Adam stał jak wmurowany. Wyglądało na to, że naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, że Amelia tak to wszystko widzi. – Ależ kocham cię, córeczko – zapewnił, ale ona wcale go nie słuchała. – Tak tylko mówisz, a naprawdę kochasz tylko Kacpra, bo on jest twój, a ja, a ja… – po policzkach popłynęły całe strumienie łez – ja jestem cudza! Próbowałam chwycić córkę w objęcia, ale wywinęła mi się. – Może ty też już mnie nie kochasz? – zarzuciła mi. – Macie już wasze dziecko. Chcielibyście mnie gdzieś oddać? – teraz już płakała rozpaczliwie. – Może babcia mnie weźmie – powiedziała w końcu cichutko. – Amelka – Adam nagle jakby się ocknął i chwycił córkę na ręce. Milczałam, bo czułam, że to on jest w tej rozgrywce najważniejszy. To o jego uczucie toczyła się ta batalia. – Amelcia… – Adam przytulił mocno małą – bardzo cię oboje z mamą kochamy i nigdzie nie chcemy cię oddawać. Rozumiesz, nigdy i nikomu ciebie nie oddamy. Jesteś naszą córeczką, tak samo jak Kacper synkiem. – Ale jego bardziej kochasz, bo on jest naprawdę twój… – Ty też jesteś naprawdę moja – zapewnił Adam. Amelka chlipnęła jeszcze kilka razy. – Ale to on jest najważniejszy. – Nieprawda, jesteście tak samo ważni, oboje. Tyle że on jest malutki, wymaga więcej opieki. – Też chcę być malutka – skrzywiła się, jakby znowu chciała się rozpłakać. – Taka mała jak Kacper już nie będziesz – roześmiał się Adam, a kiedy Amelka otworzyła usta, żeby zaprotestować, ciągnął szybko: – Wcale nie chcesz być niemowlakiem i tylko leżeć w łóżeczku. Zapewniam cię, że nie chcesz. Lubisz przecież robić różne ciekawe rzeczy, prawda? A niemowlak tylko leży i śpi. Najwyżej może pobawić się grzechotką. A my pójdziemy sobie jutro do kina – obiecał. – Bez Kacpra? – spytała natychmiast. – Oczywiście, że bez niego – zapewnił mała Adam. – Takich maluchów nie wpuszczają do kina, przecież wiesz, bo jesteś dużą dziewczynką. Pójdziemy we dwoje. – Super! – krzyknęła Amelka, po czym zupełnie już udobruchana pobiegła pobawić się lalkami. – Miałaś rację – stwierdził Adam wieczorem – a ja głupi nawet przez moment nie pomyślałem, że ona może być tak bardzo o Kacpra zazdrosna. – Ty nadal nic nie rozumiesz, Adam. Ona nie jest zazdrosna o Kacpra, ona jest zazdrosna o ciebie. – To nie wszystko jedno? – Nie. Amelka jest już duża, rozumie, że Kacper jest twoim synem, a ona miała gdzieś tam innego tatusia. Boi się, że teraz będziesz kochał tylko synka. – Faceci chyba nie nadają się do takich niuansów – roześmiał się mój mąż. – Ale pójdziemy jutro do tego kina, potem zabiorę ją na lody. Pogadamy sobie, wyjaśnimy wszystko. Przecież ona też jest moja. – Cieszę się, że tak myślisz, skarbie, naprawdę – przytuliłam się do niego. – Ja też chwilami bałam się, że odepchniesz Amelkę – przyznałam się. W odpowiedzi przytulił mnie jeszcze mocniej. Prawdziwa z niej córeczka tatusia Następnego dnia Adam i Amelka całe popołudnie spędzili poza domem. Najpierw kino, potem spacer i lody. Moja córeczka wróciła zachwycona, cała w skowronkach. – Wiesz, mamusiu – opowiadała mi, kiedy kładłam ją spać – tata Adam powiedział, że bardzo mnie kocha, tak samo jak Kacpra. I że ja też jestem jego prawdziwą córką, bo najbardziej liczy się ten tata, który jest na co dzień. Ten, który wychowuje. Nawet jak czasem nakrzyczy. I powiedział jeszcze, że nigdy by mnie nikomu nie oddał, bo bardzo by tęsknił i byłby nieszczęśliwy. A ja mu powiedziałam, że też bym tęskniła i też bym była nieszczęśliwa. Właściwie to dobrze, że Kacper urodził się chłopcem, prawda mamusiu? – Niby dlaczego tak dobrze? – zapytałam odruchowo. – No bo tata ma i synka, i córeczkę. – Chyba troszkę zapomniałaś o mnie, moja ty córeczko tatusia? Zaczynam być zazdrosna. – Nie musisz – stwierdziła moja córka bardzo poważnie – ciebie też kocham, mamusiu. Ale ciebie mam od zawsze, a tatę dopiero od… – zająknęła się – od trochę – dokończyła zamykając oczy – będę już spała, pa. Dzisiaj Amelia ma dziesięć lat i choć mamy jeszcze jedną córkę, Kasię, to nadal ona jest córeczką tatusia. Nie dała sobie odebrać palmy pierwszeństwa przez wszystkie te lata. To Adamowi, nie mnie, zwierza się ze swoich sekretów i kłopotów, to do niego idzie po radę i pomoc. Niby prawie dorosła panna, a potrafi usiąść Adamowi na kolanach jak mała dziewczynka. Kiedy nie chcę jej na coś pozwolić, Adama namówi na wszystko. Zawsze go przekona i zawsze tatuś się za nią wstawi. Moja mama śmieje się, że Amelia nigdy nie wyjdzie za mąż, bo według Adama żaden chłopak nie będzie godny jego córki. Mój mąż nie podejmuje tego tematu, ale mam wrażenie, że coś w tym jest. Zofia, 42 lata Czytaj także: „Mąż zmusił mnie, żebym posłała syna do szkoły o rok wcześniej. Teraz mały cierpi, bo dzieci z niego kpią” „Moja siostra rozpuszcza bratanicę drogimi prezentami, bo nie ma własnych dzieci” „Mój były mąż przepisał cały majątek na nową żonę, udaje choroby. Wszystko po to, by nie płacić na dziecko” Lubię kolory. Nawet bardzo. Gdy wchodzę do sklepu, w którym aż kipi od różu i brokatu, to zaczynam się mocno zastanawiać, czy to na pewno dobry kolor dla dziewczynki. Według stereotypów kolor różowy przeznaczony jest dla dziewczynek, a niebieski dla chłopców. Podobnie jest z zabawkami. Lalki tylko dla dziewczynek, a samochody dla chłopców. A czy Wasze córki nie bawiły się nigdy autami? A synowie lalkami, czy kucykami Pony? CZAPKA: PIFPAF / BLUZA: MALISTORE / Robiąc zakupy dla naszych pociech nie musimy kierować się stereotypami. To już nie te czasy. Kiedyś naprawdę trzeba było się mocno nagimnastykować żeby znaleźć czarną bluzę, czy sukienkę. Pamiętam dobrze, jak jeszcze trzy lata temu biegałam po sklepach w poszukiwaniu zwykłej, czarnej bluzki. Znalezienie takiej było nie lada wyzwaniem. Dziś jest dużo łatwiej, choć po rozmowie z innymi mamami wiem, że nie jest to jeszcze takie proste, jakbyśmy chciały. Ku uciesze, na pomoc przychodzą nam polscy projektanci, którzy zaczynają dość prężnie wprowadzać kolor czarny do swoich kolekcji. Sieciówki pozostają w tyle. Choć i tak zauważyłam dużą poprawę. Przez pierwszy rok życia maluszka kolor nie ma znaczenia. Możemy je ubierać, jak chcemy. Tym bardziej że małe dziecko w każdym kolorze wygląda bosko. Dziecko nie zwraca uwagi, w co jest ubrane, a kolor nie ma najmniejszego znaczenia. Schody zaczynają się później. Kiedy pozwalamy dziecku decydować w sprawie koloru ubranka, jakie ma założyć. I jeśli podziela nasze upodobania, to jesteśmy szczęśliwi. Jeśli nie, to musimy zaakceptować wybór i pozwolić na zabawę kolorem. Dopóki rodzice nie zabraniają dziecku ubierać się na kolorowo i póki nie nakazują ubierania się tylko na czarno, to wszystko jest w porządku. Postanowiłam zbadać temat w sieci. Zapytałam znajome mamy, co myślą na temat ubierania dzieci na czarno. Większość odpowiedziała, że lubi. Że to kolor, który pasuje do wszystkiego. Że najlepiej z jakimiś kolorowymi dodatkami. Nie spotkałam się z negatywnymi komentarzami. Poszłam o krok dalej i przejrzałam różne fora. Znalazłam tam wiele pozytywnych opinii, jak i negatywnych. Oto niektóre z nich: Jakiś czas temu wstawiłam na naszym fanpage’u zdjęcie Lily ubranej na czarno, zaraz znalazł się ktoś z pytaniem „Dziecko w żałobie?”. Do cholery jasnej (albo ciemnej), czy ten kolor naprawdę zarezerwowany jest tylko na pogrzeby? No jasne, że nie! Czarny to kolor jak każdy inny. Z tym że trzeba go lubić i dobrze się w nim czuć. Jeśli nie lubimy pomarańczowego, czy różowego to nie założymy też takiego sweterka. I to jest normalne. Każda dziewczynka przechodzi tzw. okres różu. Czy nam się to podoba, czy też nie. Małe dziewczynki uwielbiają różowe sukienki, najlepiej rozkloszowane (wiecie takie, które się kręcą). Nastolatki powyciągane koszulki i podarte jeansy. Każda grupa wiekowa ma swój własny dress code. Jest to zupełnie naturalne. Moja córka sama przechodziła przez taki etap. Teraz wszystko wróciło do normy i nie ma już tych ochów i achów nad każdą różową rzeczą. Czekam teraz z uśmiechem na kolejny. 😉 Na stronie znaleźć można taki opis: „Pinkstinks to organizacja, która działa w imieniu rodziców i ich dzieci. Nasz cel to: inspirowanie dziewczynek, motywowanie ich i wzbudzanie ich entuzjazmu wobec możliwości i szans, jakie stoją przed nimi otworem; poprawa poczucia własnej wartości dziewcząt oraz ich wiary w siebie, rozwinięcie ich ambicji, a tym samym zwiększenie ich szans życiowych; sprzeciwienie się „kulturze różu” opartej na stawianiu piękna ponad rozumem i zapewnienie dzieciom alternatywy”. Po naszych doświadczeniach wiem, że nie jest to nic złego. Wiem, że dziecko jest tylko (albo AŻ) dzieckiem i trzeba pozwolić mu dokonywać wyborów. Czy zabronienie chłopcu zabawy różowym wózeczkiem dla lalek sprawi, że będzie bardziej męski? Odpowiedzcie sobie sami. Jednak martwi mnie zupełnie coś innego. Nie chodzi o zakładanie różowych, czy niebieskich ubrań… a o wpajanie dzieciom gotowych schematów. Wiecie, o czym mówię, prawda? Ten podział na chłopięce i dziewczęce. Przeczytałam u kogoś na blogu krótką historię. O tym, jak dziewczynka wróciła do domu ze szkoły zapłakana, bo koledzy śmiali się z jej niebieskich butów ( „Jesteś chłopakiem, to kolor dla chłopaków”.) Nieraz byłam świadkiem podobnych sytuacji. Sama też takich doświadczyłam. Często zdarza mi się kupować ubrania dla córki z działu chłopięcego (czasami to jedyny sposób, by uniknąć różowego) i niejednokrotnie usłyszałam „O, jaki ładny chłopczyk”. Nawet kilka dni temu, jak wracałyśmy z Lily z przedszkola, zaczepiła nas miła staruszka: – Ile masz lat? – Cztery. – To już duży jesteś. – Nie jestem chłopcem!!! Kolor różowy nie jest zarezerwowany dla dziewczynek, a niebieski dla chłopców. To w naszych głowach zakodowane mamy właśnie takie gotowe schematy przekazywane z pokolenia na pokolenie. Przykład z ostatnich dni: Znajomej podczas wspólnych zakupów bardzo spodobała się błękitna koszula, na pozór wydawała się chłopięca… ale przy rękawach miała malutkie, różowe guziczki. Domyślacie się już pewnie, ze strach przed stereotypowymi zasadami nie pozwolił tej koszuli dla jej synka kupić. Podam jeszcze jeden przykład. Kiedyś w sklepie podsłuchałam rozmowę mamy z córką. Dziewczynce spodobała się granatowa bluzka ze złotym napisem i bardzo chciała ja zmierzyć. Na moje oko miała piec lat. I wiecie, co usłyszała? „Córeczko, nie żartuj. Przecież to jest kolor dla chłopaków. Zobacz tutaj jest z takim samym napisem” I podała jej różowa bluzkę z napisem „SWEET”. Zamykamy się na gotowe schematy. Ale czy warto? Źródłem takich zachowań są irracjonalne lęki rodziców lub ich poczucie wstydu, że dzieci zachowują sie „niewłaściwie”. Niestety zakorzenione w człowieku stereotypy są silniejsze i nie pozwalają na odstawanie od reszty. To jest właśnie dokładnie to, o czym pisałam wyżej. Dla rodziców niewłaściwe jest, gdy ich synek bawi się lalkami, bo to odbiera mu to chłopięcość? Bo w przyszłości zostanie gejem? Ludzie obudźcie się! Cieszy mnie fakt, ze wszystko powoli się zmienia. Powszechnie znane przekonanie, że różowy dla dziewczynek, a niebieski dla chłopców odejdzie do lamusa. Tak, jak kiedyś za pomocą projektantów mody odwróciło się przekonanie, że różowy jest dla chłopca, a niebieski dla dziewczynki. Bo było i tak. Przecież nie możemy oceniać płci przez pryzmat koloru. Trudno jest tu znaleźć złoty środek. Podążanie za moda, czy nietolerowane podziału kolorystycznego. Często w różnych dyskusjach na temat dzieci czytamy: „To moje dziecko i będę wychowywała je, jak chce. Ty zajmij się swoim”. I tak samo, zamiast oceniać i uczyć oceniania swoich dzieci poprzez pryzmat koloru, nauczmy ich patrzeć szerzej. To nie kolor jest ważny. Najważniejsi jesteśmy MY i nasze uczucia. To, co lubimy i co sprawia nam przyjemność. Nie stresujmy dzieci gotowymi schematami i tym, kim być powinni. Pozwólmy im zdecydować, jakie kolory polubią. Nauczmy akceptacji do rówieśników z ich upodobaniami. Bez względu na to, czy Jaś ma różową koszulkę, czy niebieską. Niech nasze dzieci potrafią szanować innych za to, kim są, a nie za to, w co są ubrani. To takie moje marzenie. Na koniec, dla rozluźnienia (mam nadzieję) tematu wróćmy do czarnego. Lubicie czarne ciuchy? Ubieracie tak swoje maluchy? Ja uważam, że czerń jest piękna, prosta i cudownie pasuje do wszystkiego. A dzieci w czerni są po prostu boskie. Zobaczcie, chociażby na zdjęcia niżej, które wyszukałam specjalnie na potrzeby tego wpisu. Czerń to taki kolor, który nigdy nie przestanie być modny i stylowy. Nawet szafie maluchów. PHOTO: NATALIE YOUNG outer: SHIHOSHI bottom: UNIQLO shoes: BLOCH / Pierrot Tee. Black, Kids. Clothing. Style. Girls. Little babies. GAP / WWW. See You at Playtime Paris ! We will show You our AW16 collection. Our stand is H01. / TOP: BIBIDREAMS / CENA: 20 ZŁ (40 ZŁ) / KIMONO KID / BLUZA: ZARA / BUTY: H&M / CZAPKA: HANDMADE/ TIPI / BABO BODY: H&M / Black Skirted Leotard – Toddler & Girls / WWW. Mini Me: Maia Leung Shows Us How To Rock The Season’s Most Playful Bags | Fendi Black Nappa Leather Micro Peekaboo / ARTYKUŁ: Descubre los mejores looks del asfalto en la Capital de la Moda. / ZARA / KURTKA BEJSBOLÓWKA / AKTUALNA KOLEKCJA / CENA: 89, 90 ZŁ This Burberry leather biker jacket is cut with fringing and a short straight silhouette. / RESERVED / PLECAK – WOREK / AKTUALNA KOLEKCJA / CENA: 29,90 ZŁ BLOUSE: MALISTORE / SKIRT: MALISTORE / CAP: PIFPAF / VOGUE MAGAZINE MANGO / BAWEŁNIANA KOSZULKA Z NAPISEM / AKTUALNA KOLEKCJA / CENA: 35,90 Because every girl needs to show just how regal she is !! glitter crown by PatkasKids on Etsy, $ ZAPISANE Z FASHION DIVA DESIGN / Sukienka SNOW QUEEN / LOOSE MOOSE / cena: 145,00 zł MANGO / KURTKA BIKER Z ĆWIEKAMI / AKTUALNA KOLEKCJA / CENA: 189,90 ZŁ

żeby mu się córka z czarnym